Pociągi – Europa

Niedawno rozegrałam partyjkę w Pociągi – Europa. A jakże, na dywanie w moim mały pokoiku. Była to partyjka, po której mocno się zawstydziłam. Nie dywanu, bo go odkurzyłam. Nie towarzystwa, choć młodsze ponad 20 lat, że z nim, ja szanowana pani od przedmiotów ścisłych, na podłodze przesiaduję. Nie popełniłam też błędów przy tłumaczeniu reguł. Więc o co chodzi? O to, że… wygrałam, rozgromiłam towarzystwo, pierwszy raz grające w planszówki. No wstyd mnie jakiś ogarnął, nawet ze wstydu zaczęłam się jakoś tłumaczyć z tej mojej wygranej. Świat się kończy!

Wynik był zatrważający, ja tylko 2 karne punkty, pozostałe osoby z 11 i więcej. Strach mnie obleciał, że po tej pierwszej przegranej, markotni goście spędzą 2 godziny jak na przymusowej planszówkowej katordze. Strach ma na szczęście wielkie oczy…

Pociągi – Europa to planszówka nowa i nie nowa. Gracze znają ją już od 2005 r., zaś polskie wydanie pojawiło się w tym roku. Dla mnie jest jak najbardziej nowa i choć zbyt lekka względem moich prywatnych oczekiwań, to i tak nie zawiodła mnie. Czytałam o niej, że nadaje się wyśmienicie dla początkujących graczy, a geek planszówkowy przy niej się nie zanudzi. Po wszystkich recenzenckich partyjkach mogę to potwierdzić. Jest bardzo dobrze. Dynamicznie, szybko, z nagłymi zwrotami (tr)akcji, z elementem kombinacji. Gra przyciąga.

Jest to gra kolejowa, osadzona na naszym kontynencie. Można się spodziewać mapy, prawdziwych lokacji miast docelowych, tras po których pomkną pociągi. Plansza-mapa jest świetna, choć na początku zaskoczyła mnie zastosowana siatka, odmienna od tej znanej mi z klasycznego gateway Wsiąść do Pociągu (wyd. Rebel.pl). Połączenia na mapie realizowane są na bazie odcinków tworzących trójkąty. Po pierwszej rozgrywce przyznałam słuszność takiej siatce – dzięki niej każde połączenie to jednakowy wysiłek dla graczy, choć czasem większy przy trudnym (np. górzystym) terenie.

Losowość w tej grze związana jest tylko z dociąganiem kart, po 1 w każdym z 5 kolorów, na których znajdują się miasta docelowe. Wszystkich miast na mapie jest 35, podzielone są one na 5 obszarów: północ, południe, wschód, zachód i centrum Europy. Każdy gracz musi połączyć 5 swoich miast szybciej od innych. Spóźnialscy otrzymują karne punkty od niezadowolonych pasażerów, liczone za każdy brakujący odcinek (wybiera się najkrótsze połączenie).

Budowa tras w danej rundzie zaczyna się od ustawienia przez każdego gracza własnej stacji początkowej. Można to zrobić na dowolnym wierzchołku trójkąta, będącego miastem lub zwykłym węzłem komunikacyjnym. Odnoszę wrażenie, że właśnie wybór miejsca stacji początkowej ma duże znaczenie dla przebiegu całej gry. Od tej stacji gracze zaczynają budowę tras – na zmianę układają czarne znaczniki torów, w swojej kolejce 1 lub 2 dla łatwego terenu, 1 dla terenu trudnego (tor podwójny na mapie). Znaczniki są takie same dla wszystkich, sugeruje to więc możliwość podpięcia się pod już wybudowaną przez przeciwnika linię. Początkowo trasy rozwijają się powoli, by nagle przyspieszyć, poprzez podpięcie się pod czyjąś pracę. Spostrzegawczość i przewidywanie kierunku obranego przez przeciwników, w efekcie końcowym, daje wyraźne różnice punktowe. Na bazie tego trzeba przemyśleć ustawienie właśnie stacji początkowej. Raczej niezbyt daleko od stacji współgraczy, ale też niezbyt blisko, by realizowali swoje połączenia i nie za szybko skorzystali z mojej trasy. Wiele rozgrywek wygrałam zaczynając od stacji: na obrzeżach Europy (wschód, zachód) lub będących w niewielkiej odległości od siebie. Jednak mój sukces, nie tylko był moim dziełem, sukces odniosłam dzięki moim współgraczom, którzy trochę później niż ja zauważali krótsze trasy i opłacalność budowy danego fragmentu trakcji.

W grze są też zasady opcjonalne, wykorzystujące dodatkowe 3 tory w kolorach graczy. Ustawienie takiego toru powoduje, że inny gracz nie może z niego skorzystać. Musi więc zrobić objazd, choć bywa, że jest on czasochłonny. Sprytne wykorzystanie kolorowych torów nadaje rozgrywce nowy wymiar – więcej kombinacji i więcej… złośliwości.

Podsumowanie w telegraficznym skrócie: rundy przebiegają bardzo szybko, regrywalność jest duża ze względu na losowy dobór miast i mocno rozbudowaną siatkę trakcji. Im więcej graczy, tym ciaśniej i lepiej, ale we 2 osoby też można grać, choć tu polecam w szczególności zasady opcjonalne. Rozgrywki są szybkie, jest wiele pozytywnych emocji, sporo zabawnych komentarzy. Chce się znów zagrać, bo jednak to nie są tak banalne rozgrywki (choć aż takiej głębi jak w Ticket to Ride tu nie ma). Oprawa graficzna i wykonanie też do tego zachęcają. Polecam w szczególności dla graczy rodzinnych!

Suplement: Pociągi – Europa posłużyły mi niedawno za narzędzie edukacyjne. Moje dziecko (lat prawie 6) pomagało mi układać tory we wspomnianej we wstępie rozgrywce. Gdy goście rozeszli się do domów, wyraziło chęć zabawy tą grą. Pokazywałam więc karty miast i ilustracje miejsc z nimi związanych. Doszłam do Warszawy, do Syrenki. Tak zaciekawiłam dziecko, że udało mi się przeczytać mu przy okazji 2 legendy: o Warsie i Sawie, oraz o Syrence. No cóż, lubię planszówki z ciekawymi historiami, dla tej aż 2 historie się wykreowały.

0 Udostępnień