Wsiąść do pociągu: Nowy Jork
Wiosną 2003 r., podczas spaceru wzdłuż wybrzeża Atlantyku w miejscowości Beverly w stanie Massachusetts, Alan R. Moon wpadł na pomysł gry o pociągach. Pierwsze kopie Wsiąść do pociągu sprzedano już w lutym 2004 r. Gra zdobyła wiele prestiżowych nagród w tym Spiel des Jahres 2004 r. i do dziś jest bardzo znaną i popularną marką na rynku. Świadczą o tym wydane liczne dodatki i niezależne tytuły z niewielkimi zmianami mechanicznymi. Do tej serii dołącza kolejna gra – Wsiąść do pociągu: Nowy Jork.
Wierny fan ma na półce wiele tytułów z tej serii i na pewno zainteresuje się Nowym Jorkiem. Przede wszystkim ze względów kolekcjonerskich. Cóż, jakiś argument na początek zawsze musi być. U mnie to już ósma pozycja z serii TTR, ale recenzowałam dla was tylko USA. Dziś opowiem o moich wrażeniach z Nowego Jorku, byście wiedzieli czy wierność serii to jedyny wyznacznik posiadania gry, czy może kryje się w niej coś więcej.
Powrót do korzeni
Cała seria zaczęła się od mapy USA i w najnowszej odsłonie TTR znów wracamy na terytorium tego kraju. Tym razem nie będzie to podróż po całym kraju, ani nawet po 1 stanie. Trafiamy do najludniejszego miasta w USA – Nowego Jorku. Jak można sobie wyobrazić, musi tam być mocno rozbudowana sieć komunikacji miejskiej. Z takiej też będziemy korzystać w grze, bowiem na kartach znajdziecie nie tylko wagony pociągów, ale też autobusy, trolejbus i taksówkę. W dodatku, jako znaczniki tras użyte zostały samochodziki, co jest bardzo logiczne – w mieście to taksówka ma większe znaczenie niż pociąg, ale tak samo służy do przewożenia pasażerów i porusza się po różnych trasach, wożąc ludzi tu i tam.
W takiej wersji TTR widzę jeszcze jedno świetne zastosowanie. Każde miasto może mieć swój TTR z tą samą mechaniką i systemem. Zmienią się tylko nazwy punktów docelowych i ciekawych miejsc do zwiedzania. Promocja miast przy pomocy małej i świetnej planszówki? Z ukochanym Krakowem kupię na pewno.
Z czym podróżować po mieście?
Zwykle zaczynam od przewodnika czyli instrukcji. W tej grze napisany jest bardzo dobrze, odpowiednio zilustrowany i w formacie przypominającym właśnie prawdziwy przewodnik po mieście. Jest też i mapa miasta, narysowana na niewielkiej planszy. Wiedzcie, że wielkość pudła, a tym samym elementów, została mocno zmniejszona. Nastąpiła miniaturyzacja gry. Na mapie znajdują się miejsca docelowe w Nowym Jorku i łączące je trasy, dokładnie takie jakie znamy z całej serii gier. Różnobarwne nitki, czasem biegnące podwójnie, ale znacznie krótsze – złożone w większości z 1-3 pól, z jedną trasą liczącą 4 pola. Mała plansza – krótkie trasy. Na planszy pojawiły się również obiekty charakterystyczne dla tego miasta, które turyści mogą zobaczyć z tras jakimi się poruszają. Mają one znaczenie dla mechaniki gry. Tak jak w klasycznym TTR, taki i tu znajdziecie karty lokomocji i biletów czyli ukrytych celów. Zaś zamiast znaczników wagoników dostajecie do ręki malutkie samochody.
Jak podróżować?
Klasycznie. Gracz rozpoczyna grę z 2 kartami lokomocji, czyli losowo dobranymi kartami, oznaczającymi środek transportu w określonym kolorze. Do tego ma 1-2 kart ukrytego celu, czyli miejsc w Nowym Jorku, które ma ze sobą połączyć przy pomocy swoich znaczników. W swojej turze gracz wykonuje 1 akcję z 3 dostępnych:
- Dobiera 2 karty lokomocji z puli lub ze stosu kart, albo 1 kartę jokera (taksówka).
- Tworzy połączenie między 2 sąsiadującymi punktami w mieście. W tym celu zagrywa zestaw kart, których kolor i liczba odpowiada kolorowi i liczbie pól na wybranej trasie. Gracz zaznacza swoimi samochodami tę trasę, a karty odkłada na stos kart odrzuconych. W swojej turze można zbudować tylko 1 połączenie, w przypadku tras 2-nitkowych wolno użyć tylko 1 nitki (w grze 2-osobowej druga nitka jest niedostępna).
- Dobiera 2 karty biletów, wskazujących jakie punkty w mieście gracz ma połączyć. Z dobranych kart gracz zostawia sobie minimum 1, a drugą odkłada na spód stosu.
Dobra podróż ma zawsze cel
Celem graczy jest zdobycie punktów zwycięstwa za:
- utworzone połączenia – zależnie od liczby samochodów na danym odcinku gracz otrzymuje punkty od 1 do 7;
- zrealizowane bilety – jeśli gracz utworzył ciągłe połączenie między punktami wskazanymi na karcie biletu, to otrzymuje tyle punktów, ile wskazuje karta; jeśli nie zrealizował, to otrzymuje tyle samo punktów ujemnych;
- atrakcje turystyczne, które stykają się z utworzonym przez gracza połączeniem; takich punktów na mapie jest 9 i zostały oznaczone monetą z liczbą 1, wskazującą liczbę punktów.
Jakość wycieczki do Nowego Jorku
Wsiąść do pociągu: Nowy Jork to miniaturowa gra w porównaniu z pozostałymi grami z serii. Choć mała, to nie znaczy, że słabsza. Pierwsza odczuwalna zmiana to format. Druga, to czas rozgrywki zamykający się w około 15-20 minutach. Świetnie, bo to nadal ta sama dobra gra, tylko że w wersji kompaktowej. Przydatne, gdy nie ma zbyt wiele czasu na granie, a godzina w klasyka to stanowczo za długo. Poza tym, małe pudełko łatwiej wpakować do plecaka. Nowy Jork jest poręczniejszy niż pozostałe pudła TTR.
Mechanika choć pozostała ta sama, to ma się wrażenie, że też uległa miniaturyzacji. To złudzenie związane jest z długością tras. W trakcie pierwszych rozgrywek wręcz dziwią krótkie trasy, jednak na małej mapie nie mogą być inne. I wcale łatwo na tych krótkich trasach nie jest. Moje odczucia z rozgrywek w każdym składzie osobowym są te same – jest ciasno, szczególnie w górnej części planszy. Tak ciasno, że od samego początku, do samego końca człowiek drży, czy aby na pewno uda mu się zrealizować ukryte cele. Nawet grając w 2 osoby, bo często trasy mają podobny przebieg, a jeśli współgracz zajmie potrzebną trasę, to trzeba kombinować z objazdami. Objazdy kosztują sporo nerwów, bo zależą od losowego doboru kart, a przeciwnicy nie śpią. Poza tym objazd bywa dłuższy niż właściwa trasa. Już się nauczyłam, że jak najszybciej trzeba zajmować trasy w najbardziej newralgicznych punktach. Nauczyłam się też (boleśnie), że lepiej najpierw zrealizować 2 pierwsze cele, a dopiero potem dobierać kolejną kartę biletu. Ujemne punkty naprawdę łatwo zdobyć czego przyczynami są: zablokowanie trasy przez współgraczy, losowy dobór kart, szybsze pozbycie się pionków przez przeciwników, a nawet brak własnych pionków do realizacji (złe przeliczenie długości trasy lub nagle wyskakujący objazd).
Wsiąść do pociągu: Nowy Jork trzyma poziom wszystkich gier z serii. Choć jest to miniaturowa wersja, to poziom współzawodnictwa jest wysoki. Rozgrywki są krótkie i pozostawiają po sobie niedosyt, dlatego za każdym razem z radością Nowy Jork witany jest na stole. Małe a świetne. Polecam!
Link BGG
Grę przekazało wydawnictwo