Lost Cities: Pojedynek
Lost Cities: Pojedynek (Zaginione Miasta) to dwuosobowa gra karciana zaprojektowana przez Reinera Knizia i po raz pierwszy wydana w 1999 r. Moją pierwszą kopię tej gry nabyłam w 2010 r. i do dziś jest w mojej kolekcji. Przez te wszystkie lata obecności na rynku gra zdobyła kilka nagród, w tym: Najlepsza Gra Karciana Dwuosobowa według Gamers Choice Awards 2000 r., Gra roku 2006 w Hiszpanii, czy Meeples’ Choice Award i Fairplay A la carte w 1999 r.
19 lat na rynku to również różne wydania, jak do tej pory z niezmienioną mechaniką. Tak jest również z najnowszą edycją, jaka pojawiła się na rynku za sprawą wydawnictwa Galakta. Lost Cities: Pojedynek zostało przepięknie zilustrowane przez Vincenta Dutrait, znanego z grafik gier Lewis & Clark, Elysium, T.I.M.E Stories, Medici i in .
Ekwipunek
Gracze wcielają się w organizatorów ekspedycji badawczych do 5-6 miejsc na Ziemi, w tym do lasów deszczowych, na pustynię, pod wodę i w inne tajemnicze miejsca. Miejsca wypraw reprezentowane są przez karty w 6 kolorach, numerowane od 2 do 10, które zostały przepięknie zilustrowane. 9 kart w danym kolorze, ułożonych w rzędzie, tworzy klimatyczną scenerię. W pierwowzorze było tylko 5 rodzajów kart, najnowsza wersja zawiera szósty zestaw. Dla celów porządkowych korzysta się z planszy. Jest dwustronna, pierwsza strona zawiera miejsce na 5 zestawów kart, druga na 6. Oprawa graficzna tego elementu niespecjalnie przypadła mi do gustu, ale przynajmniej kolorystyka jest bardzo wyraźna (zestawienie 2 plansz, starej i nowej wersji, znajduje się na końcu tekstu). Każdy kolor zawiera również po 3 karty zakładów, które mają na celu zwielokrotnienie wyników ekspedycji.
Na stronie jednego z zaprzyjaźnionych sklepów znalazłam również taką informację: “Do każdego egzemplarza dołączony zostanie gratis zestaw 10 kart promocyjnych, dodający do gry nowe wyzwania dla przywódców ekspedycji! Promocja trwa do wyczerpania zapasu.” Tych kart nie dostałam z egzemplarzem recenzenckim, napiszcie więc proszę w komentarzach coś o nich, bo mnie bardzo ciekawią.
Wyprawa
Rozgrywka polega na naprzemiennym zagrywaniu kart przez graczy. W swojej turze gracz wybiera 1 kartę spośród 8 trzymanych w ręku i dokłada ją albo do pola gry po swojej stronie planszy, albo odrzuca na odpowiednie miejsce na planszy, zgodne co do koloru. Następnie uzupełnia rękę, dociągając kartę: zakrytą ze stosu kart do dobierania lub wierzchnią wprost z planszy w wybranym kolorze. Gra kończy się w momencie, gdy wyczerpie się stos kart do dobierania. Tak to wygląda pod względem czysto mechanicznym.
Istotą gry są karty wypraw. Zagrywając kartę, gracz opiera swoją decyzją na własnym planie, posiadanych i już zagranych przez siebie kartach, oraz obserwując przeciwnika i odrzucane przez niego karty. Wyprawę, czyli ciąg kart w 1 kolorze, można zacząć od zagrania 1-3 kart zakładów. To karty zilustrowane uściskiem dłoni. Powodują one zwielokrotnienie uzyskanego na końcu wyniku, odpowiednio 2, 3, 4 razy. Można również rozpocząć wyprawę bez tych kart. Kolejne karty, te numerowane, należy dokładać tak, by ich wartości wzrastały. I pewnie w takiej formie gra byłaby nudna, gdyby nie jeden mały szczegół. Rozpoczęcie wyprawy to -20 punktów, ot, to takie początkowe koszty. Jeśli więc gracz zagra karty o sumie niższej niż 20, to otrzymuje punkty karne. Jeśli w wyprawie pojawiły się karty zakładu, punkty karne są zwielokrotniane… Ta drobna zasada sprawia, że gracze obgryzają paznokcie i płaczą nad planszą. Diabelski pomysł Knizi. Ostatnią ciekawą zasadą, ratującą nie raz końcowe wyniki graczy, jest 20 pkt. premia za minimum 8 kart w wyprawie.
Gra kończy się natychmiast, gdy zostanie dobrana ostatnia karta ze stosu do dobierania.
Krew, pot i łzy radości
Lost Cities: Pojedynek to świetna gra stworzona przez doktora Knizię, a co za tym idzie, to czysta matematyka łącząca algebrę i prawdopodobieństwo. Poziom emocji jest ogromny już na etapie rozdania 8 kart. Co zagrać? Czy ryzykować, a może czekać na lepsze karty? Co odrzucić? Coś co przyda się przeciwnikowi i ten w ramach podziękowania też coś da? A może nieprzydatne karty? A może mnie się coś później przyda? Dylematów jest tak dużo, że głowa przyjemnie boli od myślenia. Gracze podejmują naprawdę spore ryzyko rozpoczynając wyprawy, jeszcze większe, gdy dokładają karty zakładów. Do ostatniej karty człowiek liczy, czy już mu się udało wyjść z minusów. Punkty dodatnie to taki miły akcent na zakończenie gry.
Jak to w grach karcianych bywa, losowość w doborze kart jest spora. Jednak to ona jest czynnikiem wpływającą na dużą regrywalność tytułu. To ona jest źródłem dylematów i emocji. Mając 8 kart w ręku wybór jest spory i ta losowość nie jest uciążliwa. Ważne jest też umiejętne manipulowanie czasem zakończenia rozgrywki. Dobieranie kart odrzuconych, zamiast tych ze stosu do dobierania, wydłuża rozgrywkę o kolejną i kolejną kartę. Nowi gracze nie doceniają tej możliwości, starzy wyjadacze korzystają z jej potencjału. Przeliczanie liczby rund (dozwolone jest liczenie kart w stosie) to norma wśród doświadczonych graczy. Tak jak i próba przewidzenia ruchów przeciwnika.
Najnowsza edycja pozwala grać przy wykorzystaniu 5 lub 6 rodzajów kart. Jedyna różnica w rozgrywce, to większe liczby punktów zwycięstwa na koniec gry i troszkę dłuższy czas rozgrywki. Wydanie jest solidne, oprawa graficzna uprzyjemnia rozgrywkę i stwarza klimat, bo sama gra jest sucha jak wiór. Zasady są bardzo proste i czytelnie przedstawione w instrukcji. Nawet można przeczytać kilka zdań o samym autorze. W tę grę może zagrać każdy od początkującego, po zaawansowanego gracza i każdy będzie usatysfakcjonowany. To gra typu must have.
Grę przekazało wydawnictwo:
Link BGG
Grę kupicie w sklepie www.planszomania.pl