Julka odpakowuje: Kokopelli

Kokopelli to gra wydana po raz pierwszy w tym roku z logiem niemieckiego wydawnictwa Queen Games, a dystrybuowana przez wydawnictwo Piatnik Polska. Gra została zaprojektowana przez Stefana Felda, autora wielu ciężkich i suchych eurogier, od których jeszcze trzymam się z daleka. I pewnie nadal nie wiedziałabym kim jest ten projektant, gdyby nie nasz nowy nabytek w przyciągającym wzrok wielkim pudełku i przeznaczony dla graczy w wieku 8+. Jest nadzieja na bliższe poznanie pana Felda.

Od najmłodszych lat, takich gdzie byłam jeszcze tycia, tyciuteńka, zajmuję się rozpakowywaniem gier. Nauczyłam się delikatnie wyciskać tekturowe elementy z wyprasek, segregować, a wielkie kartonowe pudła z przesyłek wykorzystywać do zabawy. Dziś zapraszam was na mój pierwszy opisowy unboxing gry.

Pudło z grą: wielkie, kolorowe, w ciepłych kolorach, ze standardowymi opisami dotyczącymi wydawcy i przeznaczenia gry (liczba graczy, czas gry, sugerowany wiek). Graficznie bardzo mi się podoba, z zabawną postacią grającą na flecie, pochodzącą z tradycji m.in. Indian Hopi. W pudle znajduje się duża plastikowa wypraska, ale elementów jest znacznie mniej niż miejsca. Pewnie na jakiś dodatek, albo karty w koszulkach, bo w takim ubranku zawsze zajmują więcej miejsca. W pudle postawionym pionowo na półce karty rozsypują się.

Elementy gry:

Po otwarciu pudła, trzeba wypchnąć z ramek mnóstwo tekturowych elementów. Tektura jest gruba, a zaczepy łatwo pękają, więc śmiało zatrudnijcie dzieci do rozpakowania gry.  W grze wykorzystuje się bardzo dużą liczbę żetonów z punktami zwycięstwa, 2-cześciowe planszetki wioski dla każdego gracza, żetony końca gry i płytki wyboru. Tych ostatnich jest 16, a w grze uczestniczy 10 losowo wybranych, wyznaczają one jednocześnie rodzaje kart używanych w grze. Pozostałe elementy to 4 talie kart w kolorach graczy. Każda talia zawiera po 3 kopie kart ceremonii i karty jokerów. Zaskoczeniem dla mnie są talie kart z napisami w języku angielskim. Myślałam, że to polskie wydanie i będę mogła pograć z koleżankami. Na szczęście znalazłam karty pomocy, opisujące działanie tych kart. Niedługo pojawią się nasze wrażenia z rozgrywek i wtedy będzie też jasne czy do rozumienia kart wystarczy znajomość ikon akcji, które również wypatrzyłam na kartach. W pudełku jest też instrukcja w kilku językach, w tym po polsku: 6 stron zasad dobrze zilustrowanych łykniemy na pewno szybko.

Oprawa graficzna: podoba mi się, szczególnie te ryciny nawiązujące do prostych rysunków ludów pierwotnych. Planszetki wioski też są pomysłowo zaprojektowane, choć trzeba przyznać, że zajmują sporo miejsca na stole, ale przynajmniej polepszają wizualny odbiór gry.

Cel gry: chcąc zwyciężyć, trzeba zdobyć jak najwięcej punktów zwycięstwa. Umożliwia to sprytne zagrywanie kart i wykorzystywanie ich zdolności.

Pierwsze wrażenia: chcielibyście, ale nie powiem nic, bo byście potem nie czytali recenzji. Za to obejrzyjcie sobie kilka zdjęć elementów gry.

Do zobaczenia!

 

0 Udostępnień