Zwierzak na zwierzaku – dla wielkich małych dzieci

Muszę przyznać, że długo zastanawiałam się nad kupnem gry „Zwierzak na zwierzaku” wydawnictwa Haba. Odstraszała mnie przede wszystkim opinia na temat wysokości ceny w stosunku do zawartości pudełka. W końcu wytłumaczyłam sobie, że za gry tego wydawnictwa trzeba sporo zapłacić i na pewno kot w worku to nie będzie, poza tym zajmuje dość wysoką pozycję w rankingu BGG i jest to wydanie polskojęzyczne. A niech tam! Z okazji pierwszego dnia wiosny podarowałam ją mojemu dziecku i sobie. Po odpakowaniu odkryłam…

ZOO

W środku pudełka znajduje się małe zoo. 29 drewnianych zwierzątek, w tym 3 gromady: gady, ptaki i ssaki, oraz ich przedstawiciele: małpa, tukan, jeż, jaszczurka (a dokładniej agama kołnierzasta, bo typowej jaszczurki ów kształt nie przypomina), krokodyl, wąż, pingwin, owca – po 4 osobniki, za wyjątkiem samotnego krokodyla. No i oczywiście książeczka z opisem gry w różnych językach w tym i w języku polskim! Tak to właśnie polskie wydanie – z drobnymi, nic nie znaczącymi błędami w instrukcji i literówkami na froncie pudełka – które naprawdę mnie ucieszyło. Zwierzątka są bardzo ładne, choć w moim egzemplarzu trafiła się nie pomalowana owca i pingwin z namalowanym tyłem głowy tam gdzie dziób, to i tak stwierdzam, że są urocze. Do tego wszystkiego dołożona jest sześcienna kostka określająca rodzaj akcji do wykonania.

Jak zostać mistrzem akrobacji.

„Zwierzak na zwierzaku” to gra zręcznościowa, przeznaczona dla 2-4 osób, w wieku od 4 lat. Celem gry jest pozbycie się (ależ to niehumanitarne) wszystkich zwierzątek z własnej puli poprzez układanie ich, jedno na drugim, na kształt piramidy. Dodatkowo wprowadzono zasady dla jednego gracza, które ograniczają się do próby bicia własnego rekordu w konstruowaniu piramidy ze zwierzątek. Łatwe to nie jest i na tych potyczkach niespotykanie szybko upływa czas. Zaś frustracja, spowodowana drżącą ręką (wolno rozbudowywać piramidę tylko jedną rękę), jest siłą napędową do dalszego ćwiczenia – w końcu kiedyś trzeba zostać tym mistrzem.

Przebieg potyczki jest następujący: gracze otrzymują pulę zwierzątek, czyli po jednym z każdego rodzaju. Najpierw ustawia się krokodyla mającego największą powierzchnię niezbyt mocno wyprofilowaną. Pozostałe zwierzęta układa się na tym gadzie zgodnie ze wskazaniami z kostki akcji. Jest to jedyny element losowy. Tak więc mamy tu pięć możliwości: położenie jednego lub dwóch zwierzątek z własnej puli; powiększenie powierzchni dolnej części piramidy, poprzez dostawienie dowolnego zwierzątka tuż przy paszczy lub ogonie krokodyla; przekazanie jednego swojego zwierzątka innemu graczowi, który ma je umieścić na piramidzie; decyzja innych graczy co do wyboru zwierzątka jakie z własnej puli gracz ma umieścić na piramidzie. Na dalszy przebieg gry mają wpływ tylko zdolności manualne i umiejętność oszacowania równowagi – coś w stylu demotywatorów o prawach fizyki ;-). Kształt zwierzątek i ich wyważenie jest w tej grze bardzo przemyślany. Najwięcej kłopotów sprawiała nam jaszczurka (za duża głowa z kołnierzem) i wąż (zbyt długi i „nieelastyczny”, w niektórych momentach gry), a igły jeża okazały się nadzwyczaj przydatne. Emocji przy budowaniu tej piramidy dostarcza przede wszystkim moment, gdy z naszą pomocą spada z niej zwierzątko albo całe stado – wtedy nasza pula powiększa się o maksymalnie dwa elementy na turę. Realizacja celu gry odwleka się w czasie.

Dorośli radzą sobie z tą grą nieźle, dziadkowie – zależy od zaawansowania w starości. Młodsze dzieci radzą sobie dobrze z niewysokimi piramidami i stają się coraz lepsze poprzez intensywne ćwiczenie. Zaś starsze potrafią swoją precyzją i opanowaniem naprawdę zaskoczyć. I tak jak w cyrku akrobaci dokonują rzeczy niebywałych, tak i nasze zwierzątka (niekoniecznie małpki) w niespotykany sposób pokonują prawa fizyki.

Okiem dwulatka

Nawet nie przypuszczałam jak pasjonującym może być ciągłe wkładanie zwierzątek do pudełka i ich wyjmowanie. Po tej kilkudniowej fascynacji, nastąpił moment oznajmiania wszem i wobec: „moje!!”, a  przy jakiejkolwiek próbie zagrania w obecności malucha, zabawa kończyła się wydarciem pudełka bądź zwierzątek z naszych rąk. I co się dalej działo? Dziecko rozpoczynało samodzielne układanie zwierzątka na zwierzątku. Niestety próba ułożenia w pionie kończyła się analizą ruchu elementów zgodnie z zasadą swobodnego spadku ciał. Dzieci są jednak kreatywne – przecież wystarczy zmienić kierunek z pionowego na poziomy i wszystko gra! Najważniejsze, że wszystko zaczyna się od krokodyla. Ten ostatni jest też wykorzystywany do zabawy w „zjadanie stopy” wywołując salwy śmiechu u dzieciaka. To urokliwe ZOO niejednemu maluchowi stworzy nowe możliwości zabawy.

Podsumowanie

Z jednej strony dostajemy pudełko zabawkowych zwierzątek, z drugiej narzędzie do rozwijania: myślenia przestrzennego, koordynacji oko-ręka, motoryki, koncentracji i opanowania. Łącząc te dwie funkcje dostajemy mieszaninę dobrej zabawy i edukacji. Nie tylko dla dzieci. Jest to przede wszystkim bardzo udana gra rodzinna, sprawdza się świetnie nawet na spotkaniach w gronie dorosłych, a i dziadkowie, po namowie wnucząt, przełamują swoje opory i zasiadają do wspólnych potyczek. Grę polecałabym każdemu, jednak ograniczeniem jest cena – szokująca przede wszystkim osoby, które nie wiedzą ile kosztują gry planszowe i gry dla dzieci. Nie żałuję zakupu i myślę, że jeśli ktoś z Was jeszcze się waha, to na pewno nie zostanie rozczarowany.

Plusy:

  • elementy wykonane z drewna, estetyczne
  • gra wielopokoleniowa
  • dostarcza wiele radości

Minusy:

  • wysoka cena w stosunku do zawartości
0 Udostępnień