Imperium w 8 minut
15 minut do zajęć. Zagrasz? – pytam znajomą i pokazuję jej Imperium w 8 minut. Po chwili siedzimy na podłodze, szybko tłumaczę zasady i gramy. Czas minął bardzo szybko, a my nie skończyłyśmy grać. Na szczęście nauczyciel spóźnił się kilka minut (znaczy się ja) i choć trochę nerwowo, to dokończyłyśmy rozgrywkę. Przegrałam 2 punktami. Podobało się? – spytałam. Podobało, ale…
Ryan Laukat od 2008 r. profesjonalnie zajmuje się ilustrowaniem gier, a jego klientami są takie wydawnictwa jak np. QWG, Rio Grande Games, Z-man Games. Dziś jego prace graficzne można znaleźć w Dominionie i 6 dodatkach, Strozzi, Bridge Troll i in. Jest również autorem kilku gier, które sam ilustrował: City of Iron z dodatkiem, Eight-Minute Empire, Empires of the Void z dodatkami, The Ancient Word. Jedną z jego gier wydanych w polskiej wersji językowej jest Imperium w 8 minut. Gra o chwytliwym tytule. O, imperium! O, w 8 minut! Z moich doświadczeń wynika, że to tylko chwyt, bo i jednego, i drugiego w grze jest namiastka. Co nie znaczy, że jest źle.
Zakusy na tworzenie imperium ma wielu i szkoda, że taki choćby Władimir nie spalił swoich imperialistycznych emocji nad jakąś planszówką z mechanizmem area control. Gra Laukata by go nie zaspokoiła, jak to bywa z mocnymi graczami, ale są też przecież inne zacne i mózgożerne tytuły. Wracając jednak do nas, skromnych graczy – gra daje radę. Jest mapa, mała plansza z zarysowanymi kontynentami (4 lub 5 zależnie od strony mapy), wydzielonymi regionami i zaznaczonymi szlakami morskimi. Są kosteczki przedstawiające armie i dyski jako miasta. Są też karty akcji, na każdej przedstawiono surowiec i 5 typów możliwych do przeprowadzenia akcji.
Zadaniem graczy jest podbicie nowych regionów i kontynentów, a swoją własność zaznacza się właśnie drewienkami. Przewagi na kontynentach i w regionach są punktowane na końcu rozgrywki. Kolejne punkty gracze zdobywają za określoną liczbę surowców danego rodzaju. W taki oto sposób dostajemy czystą eurogrę, suche jak wiór zagrywanie kart i przestawianie kosteczek w celu zdobycia punktów zwycięstwa.
Za darmo nic się w tej grze nie dostaje i tak łatwo nie jest. Zależnie od liczby graczy każdy otrzymuje jakiś finansowy pakiet startowy, czyli kilka monet, za które może wykupić 1 z 6 odsłoniętych kart. Koszt każdej karty jest zależny od jej położenia w szeregu. Waha się od 0, dla pierwszej karty, do 3 monet dla ostatniej. Monety traci się również na początku, w trakcie licytacji o kolejność grania. Sposobem przesuwania i dokładania nowych kart zarządza mechanika gry. Początkowym kapitałem są również 3 kosteczki armii układane na startowym regionie. Zadaniem gracza jest więc powiększanie armii, ekspansja na nowe tereny i wszelkie przepychanki z innymi graczami. Kluczem do sukcesu jest przemyślany zakup kart, nie tylko pod kątem surowców (im więcej kart danego surowca, tym więcej punktów, liczba punktów zależy również od rodzaju surowca), ale też możliwych akcji:
- dołożenie nowych kostek armii 1-4 na polu startowym lub polu z własnym miastem;
- przesunięcie kostek armii na lądzie na najbliższe pola (1 ruch to 1 narysowana kostka na karcie), można dowolnie kombinować sposób przesuwania, a liczba ruchów waha się od 2-5;
- przesuwanie kostek armii szlakami wodnymi w podobny sposób jak po lądzie;
- budowa miasta, jest tylko 5 kart z tą akcją;
- eliminacja 1 dowolnej armii przeciwnika;
- kombinacja różnych akcji – jest 6 kart dających wybór między 2 akcjami i 1 karta dająca 2 akcje.
Akcje wykonuje się zaraz po kupieniu karty, a pojawienie się 13 kart u każdego z graczy kończy całą grę.
Imperium w 8 minut ma bardzo wiele zalet. Jest to mała, zgrabna, sucha eurogra o podbijaniu terenów, bez konfliktów zbrojnych, bez turlania kością. Istotą jest w niej uzyskanie przewagi nad innymi graczami, trzeba więc trochę szacować: w jakim regionie bądź kontynencie odpuścić, a gdzie gromadzić armie, jakie karty akcji kupować, w jakie surowce inwestować, do jakich surowców dołożyć jokery, wreszcie któremu graczowi utrudniać walkę o regiony. Inaczej też wygląda walka o regiony na obu stronach planszy. Gra jest bardzo dynamiczna, ale w 8 minutach się nie da jej rozegrać. Liczyć trzeba 20 minut i to jest naprawdę świetny czas rozgrywki – gdy mamy mało czasu, albo potrzebujemy krótką i niezbyt wymagającą grę przed/między trudniejszymi grami. Dobrze się gra w każdym składzie osobowym, choć najlepsze rozgrywki, ze względu na czas poświęcony na przeliczanie kostek w regionach, są w 2 i 3 osoby. 5 osób to już stanowczo za dużo, bywa, że nawet kostki trzeba układać piętrowo w małych regionach, o które akurat walczy kilka osób. Z drugiej strony, im więcej graczy, tym bardziej zajadła walka o wszystko, wynik jest trudniejszy do przewidzenia. Podsumowując: prosto, szybko i trzeba myśleć.
Odnośnie wrażeń z rozgrywki, zdania moich współgraczy były podzielone. Osoby, które nie znają zbyt wiele gier zachwyciły się Imperium, tak samo młodzież, szczególnie męska część. Średnio zaawansowani gracze również nie narzekali, choć ich doświadczenie podpowiadało jakieś ale, szczególnie odnośnie niedosytu po każdej rozgrywce. Jest uczucie, że zbyt szybko wszystko się zakończyło, że nie można zbyt wiele zrobić, po kilkunastu rozgrywkach gra się nudzi bo budowy imperium tam jest niewiele, tylko jest taka szybka, rosyjska aneksja. Odpowiedzią na to może być tylko jedno – nie grać zbyt często i traktować jako eurofiller, a początkującym, szczególnie męskiemu gronu, polecam. Na poparcie moich słów są 2 nominacje, jakie ta gra dostała: 2013 Golden Geek Best Family Board Game, 2013 Golden Geek Best Print & Play Board Game.
Grę przekazało wydawnictwo: