Grand Prix – Ostatnia prosta

– Lecimy!
– Dokąd?
– Na GP Wielkiej Brytani!
Pomyślałam: Znowu będę siedziała na trybunach i patrzyła jak bolidy mkną po torze Silverstone. Całe 52 okrążenia ludzie będą się emocjonować, słuchać ryk silników, patrzeć na palone gumy i przeżywać kolizje, będą wymieniać nic mi nie mówiące nazwiska i cieszyć się lub kląć. Nuda. Rzekłam więc na głos:
– Bardzo się cieszę!
Wiecie, jak typowa kobieta – pomyślałam jedno, powiedziałam drugie, a zrobiłam trzecie.
– To co, może kolejna partyjka w Grand Prix Knizii?

Rozłożyłam grę na stole. Najpierw trybunę złożoną z 5 puzzli i 12 bolidów w 6 kolorach. Potem odbyło się losowanie pozycji startowych i rozdałam każdemu graczowi po 5 kart. Wyścig przygotowany. Start! Nie będę udawać, że wiem jak się jeździ w wyścigach Formuły 1. To dla mnie zupełnie nieistotne. Mam inne hobby – planszówki, a dzięki temu wiem jak się jeździ w Grand Prix – Ostatnia prosta. Bardzo prosto i bardzo emocjonująco.

Gra opiera się na zagrywaniu wybranej karty z ręki, wykonaniu akcji przez nią opisanej i dociągnięciu karty ze stosu. Wystarczy jeszcze dopowiedzieć, że wszystkie akcje są świetnie opisane na kartach, a w grze steruje się wszystkimi bolidami, tak jak żółwiami w grze Pędzące żółwie. No i trzeba nakreślić cel gry – bolidy na pozycjach 1-6 zdobywają punkty. Ile czasu zajęło czytanie tego fragmentu? Niewiele, prawda? Bardzo lubię gry, które można naprawdę szybko wytłumaczyć. Z początkującymi graczami bądź ze starszymi dziećmi trzeba trochę więcej popracować. Pokazać działanie poszczególnych typów kart, których jest 9. Omówić powtarzające się wyrażenia typu „Wybierz dowolny bolid”, uzmysłowić symbolikę użytą na kartach. Z taką wiedzą i instrukcją można spokojnie pozostawić początkujących, by grali. Oczywiście w grze jest kilka szczegółów, na które trzeba zwrócić uwagę, a dotyczą one działania kart: wyprzedzanie, ryzykowne przyspieszenie, ryzykowne wejście w zakręt. Gra pod względem czytelności grafik, ikon i opisów na kartach, oraz instrukcji popartej przykładami jest naprawdę d o p r a c o w a n a.

W tej grze podoba mi się wszystko. Trochę mi głupio zasypywać Was moim zachwytem, ale w końcu to blog, w którym emocje należy pokazywać. Grand Prix zdetronizował Pędzące żółwie i mając do wyboru obie, wybieram pudełko z bolidami. Nie emocjonują mnie wyścigi Formuły 1, emocjonuje mnie Knizia i jego połączenie losowości ze świadomymi wyborami. Najpierw patrzę na tor, na kolejność bolidów, wyszukuję moje, patrzę na rękę i sama dobieram kartę, przyjmując na siebie wszystkie konsekwencje jej działania. Czasem karta dotyczy konkretnego bolidu, czasem sama go wybieram. Gdy wskazuje na to akcja, to rzucam kością k12. Zwykle czuję się bezpiecznie, bo niektóre akcje pozwalają mi na ponowne przerzucenie kości, jeśli dotyczą mojego bolidu. Nad nieudanym rzutem nie płaczę, nawet jak wyeliminuję mój własny bolid, bo wiem, że jeszcze mam szansę na odrobienie strat. W jednej z 2-osobowych rozgrywek straciłam 2 z 4 bolidów i ostatecznie wygrałam. Popędziłam pozostałe do przodu, na tyły zepchnęłam pojazdy przeciwnika, doprowadzając do ścisłej czołówki neutralne bolidy. Wszystko jest możliwe, byle świadome. Podoba mi się w tej grze negatywna interakcja – usuwanie przeciwników, wymijanie ich, po której nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Sytuacja na torze zmienia się bardzo dynamicznie, co szczególnie widać przy większej liczbie graczy. W końcu każdy dba o swoją pozycję i nie lituje się nad przeciwnikami. W ręku są różne karty. Czasem trzeba zagrać korzystną dla przeciwnika, ale wybiera się ten z jego bolidów, który nam zbyt mocno nie zaszkodzi. Emocje sięgają zenitu za każdym razem, gdy przeciwnicy mają zagrać kartę – zepsują moją pozycję na torze? Znów trzeba będzie gonić czołówkę? Byle nie wyeliminowali mnie… choć sama eliminuję. Trzymanie kciuków nie zawsze pomaga. Wtedy sobie myślę – nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe i zaraz się uśmiecham. Znając moment zakończenia gry łatwiej jest zaplanować ostatnie zagrania. Na tę chwilę gromadzę odpowiednie karty. Grając w wariant „Ostatnia prosta”, w którym zakończenie jest zaskoczeniem, o dobrą pozycję trzeba zadbać wcześniej.

Grand Prix – Ostatnia prosta to emocjonująca i szybka gra. Jest łatwa do wytłumaczenia, podoba się początkującym i zaawansowanym graczom, starszym dzieciom i dorosłym. Dobrze działa z dowolną liczbą graczy (2-6), a im jest ich więcej, tym bardziej zajadły wyścig. Trzyma w napięciu od początku do końca, zwycięzcy są wyłaniani podczas ostatniego okrążenia, choć już wcześniej można oszacować ostateczny wynik. Jest to bardzo lekka gra i choć sporo rzuca się w niej kością, to zawsze towarzyszy mi poczucie dobrze spędzonego czasu, a na losowość w niej nigdy się nie denerwuję. Zachęcam do zagrania.

Grę do recenzji przekazało wydawnictwo Egmont. Bardzo dziękuję.

 

0 Udostępnień