Karaluszek kłamczuszek – edycja królewska

Są takie gry, przy których nie da się zachować pokerowej twarzy. Są takie gry, w których każde działanie wyzwala śmiech. Są takie gry, w których ten śmiech przenosi się między graczami niczym średniowieczna zaraza – dopada nagle, bez wyjątku, a gorączka trawi do końca. Taka zaraza wyszła z pudełka gry Karaluszek Kłamczuszek – edycja królewska. Mikroby śmiechonośne nie tkwią ani w cwanym uśmiechu króla karalucha obecnego na pudełku, ani w zabawnych grafikach 7 zwierząt występujących w grze. Prosta mechanika raczej też nie jest ich źródłem, ani litościwe grymasy wielbicieli ciężkich eurogier. Jestem pewna, że uaktywniają się i namnażają w chwili mieszania prawdy z kłamstwem, w obecności różnych osób. Tak, istotą tej gry jest blef.

Masz mnóstwo kart w ręku, powiedzmy, że około 12 (w grze 4 osobowej). Karty różnych zwierząt, nawet z królewskiego rodu, czasem też masz kartę specjalną. Wybierasz jedną i za wszelką cenę próbujesz wcisnąć ją dowolnemu przeciwnikowi. Nie wiesz jak go podejść. Rzec mu prawdę czy kłamstwo? Połknie przynętę czy popłynie dalej? Przeciwnik patrzy na Ciebie z powagą, dystansem, obserwuje mowę Twojego ciała, szuka oznak blefu, analizuje. A Ty bez względu na wszystko wybuchasz śmiechem, bardzo zaraźliwym. Próba strojenia dziwnych min utrzymujących powagę albo maskujących, doprowadza do jeszcze większej radości. Decydujesz się i mówisz karaluch, choć masz nietoperza. Przeciwnikowi intuicja podpowiada coś. Odrzuca Twoją przynętę i przekazuje kartę dalej. Podglądnąwszy jej zawartość, sam próbuje wcisnąć ją przeciwnikowi. Pluskwa – słychać nad stołem. Inny gracz przyjmuje kartę i łapie się na przynętę. Nie rozpoznaje kłamstwa, karta trafia więc do niego.

Otrzymując kartę, gracz może ją przyjąć lub odrzucić. W pierwszym przypadku musi powiedzieć czy przeciwnik podaje prawdziwą czy fałszywą informację. Jeśli przeciwnikowi nie udało się nas nabrać, wtedy kartę, jako karniak, kładzie przed sobą. W innym przypadku karta ląduje przed nami. Wśród  bliskich znajomych, w rodzinie można próbować analizować zachowanie przeciwnika, lepiej jednak zdać się na intuicję. W drugim przypadku, podgląda treść karty i tym samym chwilowo staje się jej właścicielem. Rozpoczyna się kolejne blefowanie i próba przekazania karty kolejnemu graczowi. Gra toczy się do momentu, w którym ktoś uzbiera 4 zwierzęta tego samego rodzaju lub pozbędzie się wszystkich kart z ręki.

Gra jest atrakcyjna nie tylko przez konieczność dokonywania wyborów pomiędzy prawdą a fałszem, ale również przez kilka drobnych zasad. Dotyczą one przede wszystkim zdobywania dodatkowych kart karnych gdy:
– do gracza trafia karta królewska (zwierzę z koroną) – wtedy gracz musi zebrać dodatkową kartę ze stosu na środku stołu, a karna kolekcja powiększa się dużo szybciej;
– do gracza trafi karta specjalna (są 2 na całą talię) – taką kartę musi umieścić w talii trzymanej w ręku, ale w zamian z ręki musi położyć przed sobą 1 lub 2 karty.

Podoba mi się duża interakcja między graczami, wybór dowolnego gracza w swojej turze, zmienny przepływ kart. Gra jest przez to bardzo dynamiczna. Nie wiem, czy wszystkim ta gra się spodoba, czy wszyscy odnajdą w niej tyle zabawy co my, warto jednak spróbować, tym bardziej, że można tu bezkarnie blefować i wybuchać co chwilę zaraźliwym śmiechem.

Dziękuję wydawnictwu G3 za przekazanie gry do recenzji.

 

 

 

0 Udostępnień