Planszówki w przedszkolu #2
Rozmyślanie nad zajęciami dla przedszkolaków nie dawało mi spać przez kilka nocy. Jak zaangażować dzieciaki w moje planszówkowe hobby? Jak wykorzystać 1 egzemplarz gry dla ponad 20 osób? Jak zrobić ciekawe zajęcia dla dzieci? Myślałam, myślałam, napisałam kilka maili do wydawców i …
Pomysł 3
Rozpoczęłam poszukiwania gier, które da się przerobić na wersję dla wielu graczy. Pierwsze co wypatrzyłam na moim regale to łamigłówki, a wśród nich oczywiście Tangramy. Mam je w wersji magnetycznej z Granny i drewnianej z Puzzlomatic. Łamigłówka jednoosobowa wymagała włożenia sporo pracy w adaptację na potrzeby przedszkolaków. Tylko kilka godzin spędziłam przed komputerem: poszukiwanie odpowiednich grafik, skanowanie, drukowanie, wycinanie. Założyłam sobie taki plan:
- W Tangramy wprowadzę dzieci przy pomocy legendy z nimi związanej, a którą przytoczyłam w jednej z moich recenzji. Legenda musi być opowiedziana w sposób żywy i interesujący, musi być odpowiednio zilustrowana, muszę też prowadzić z dziećmi dialog.
- Dzieci będą pracować w zespołach 2-osobowych, bo do samodzielnej pracy nad tangramami jeszcze za wcześnie.
- Każdy zespół dostanie tany w kolorze nieba i po 1 obrazku do ułożenia. Wybór obrazków musi być dopasowany do poziomu dzieci.
- Po próbie ułożenia tangramów, dzieci mają dostać ten sam obrazek w wersji pokazującej sposób ułożenia. Następnie zespoły zamienią się obrazkami do ułożenia.
- Zakończenie zabawy ma być w formie podsumowania nawiązującego do legendy.
Wniosek: Pomysł całkowicie wypalił, choć dzieciom bardziej podobały się tany drewniane i magnetyczne, niż te co sama wycinałam. Pomysł byłby jeszcze lepszy, gdyby każdy tan miał inny kolor, a w rozwiązaniach byłyby użyte kolorowe tany.
Kolejną grą jaką wykorzystałam na zajęciach, co prawda zaledwie 10 minutowych, było Polowanie na Skrzaty. To naprawdę nie problem pochować karty i kazać dzieciom je odszukać, ale chciałam zrobić z tej gry coś więcej. Rozmyślanie nad uatrakcyjnieniem doprowadziło mnie znów przed komputer. Pomysł zrealizowałam tak:
- Przygotowałam list gończy, wzorowany na tych z Dzikiego Zachodu, na którym umieściłam jednego skrzata z gry. Prócz tego złożyłam z papieru 3 pudełka, które ponumerowałam.
- Gdy dzieci nie było w sali schowałam 27 kart i rozłożyłam pudełka.
- Opowiedziałam dzieciom co to jest list gończy i dlaczego poszukuję niesforne skrzaty. Po czym dzieci ochoczo zaczęły przeszukiwać pomieszczenie. Dodatkowym zadaniem była segregacja kart zgodnie z cyframi 1-2-3 na awersach.
- Na zakończenie, jak to na Dzikim Zachodzie, za znalezienie „przestępców” trzeba było dać jakąś nagrodę. Była smaczna ;-)
Wniosek: Dzieciaki uwielbiają ruch i trzeba pod tym kątem coś znowu dla nich wymyślić.
Ha! O kolejnym moim pomyśle przeczytacie niebawem.