Batyskaf
Wydawnictwo Granna od 4 lat organizuje konkurs „Wymyśl grę, zostań autorem Granny”. Wśród zwycięskich gier do tej pory znalazły się: Kółka i Spółka, Sadzimy Las, Szukaj szukaj. IV edycja konkursu przyniosła zwycięską grę, opowiadającą o mieszkańcach morskich głębin – Batyskaf, autorstwa Pawła Nowak-Reitz.
O, jakie duże pudło! Jakie fajne! Ciocia co tam jest? Oprawa graficzna samego pudła przyciąga uwagę dzieciaków. To dobry znak. Ładnie dobrana kolorystyka, ładne grafiki, przyjazne dla oka. Jak się okazało, nawet podmorskie stworzenia, te przerażające, okazały się sympatyczne. Każdy element został dopieszczony: plansza, żetony zwierzątek, znaczniki graczy, a nawet bąbelki tlenu z kart są dobrze i wyraźnie narysowane. Grafik wykonał dobrą robotę. Do tego jakość i solidność wykonania wróży tej grze długi żywot. Dzieci są zachwycone i ja jako rodzic również.
Ale tu dużo ryb! Ile zwierząt! Ciocia, to wszystko jest w morzu? Jest jeszcze więcej, a przykłady możecie w pełnej okazałości obejrzeć na tylnej stronie planszy. To jeszcze nie koniec niespodzianek. Coś fantastycznego znajdziecie w instrukcji. Każde przedstawione w grze morskie zwierzę zostało opisane przy pomocy 4-wersowej rymowanki. Przykładowo, ot, taki straszny melanocetus doczekał się pięknego opisu „Dziwna nazwa, śmieszny wygląd, / A nad czołem lampka nocna – / Bo wciąż pływa tak głęboko, / Że w ciemnościach mu pomocna.”
Ciocia, gramy! Mój czerwony batyskaf! Po rozdzieleniu 4 pionków i rozłożeniu na planszy 7 losowych żetonów zwierząt, na przypisanej im głębokości, przystąpiłam do wyjaśniania zasad. Gramy kolejno. Najpierw dobierasz kartę z bąbelkami. Możesz mieć ich 1-6. Następnie decydujesz czy chcesz wziąć jeszcze jedną kartę i zakończyć swój ruch czy popłynąć batyskafem. W pierwszych turach zwykle zbieraliśmy karty z bąbelkami, by później móc zrobić coś sensownego. Starsi przeliczali dokładnie swoje bąbelki, tak by zawsze tlenu starczyło na wędrówkę tam i z powrotem. Dzieci grały bardziej na żywioł, niekoniecznie przeliczając każdy swój ruch i szacując możliwości.
Kontynuowałam: Jeśli chcesz płynąć batyskafem po zwierzę, to musisz mieć tyle bąbelków na zagranych kartach, by do rybki dopłynąć. O, właśnie tak. Widzę, że nie masz więcej kart. Ustaw więc swój batyskaf na rybce. Na razie jest twoja. Najbezpieczniej zagrywać tyle bąbelków, by móc od razu ze zdobyczą wypłynąć na powierzchnię. Jest jednak ryzyko, że ktoś zwierzę nam zabierze, a to utrata cennych punktów zwycięstwa. Szczęśliwie dla dzieci, nie można polować na zwierzę zasłonięte batyskafem. Rezerwacja to rezerwacja.
Ciocia teraz moja kolej. Mogę już wypłynąć? W kolejnej turze gracz dobiera 1 kartę i sprawdza, czy z nią może wypłynąć na powierzchnię. Tym razem udało się dziecku i zdobyty żeton ułożyło przed sobą. Nie zawsze szczęście sprzyja. Nie zawsze dociągnie się dobrą kartę z bąbelkami i zabraknie zaledwie kilkaset metrów do powierzchni. Wtedy gracz traci swoje zwierzę – ono odpływa na właściwą głębokość, a batyskaf awaryjnie wynurza się na powierzchnię. Za odwagę przewidziano nagrodę – każdy batyskaf, który wynurzył się na raty przy pomocy bąbelków z głębokości 200-600 m, otrzymuje 2 karty bąbelków. Dobra nagroda za wytrwałość.
To już koniec? Gramy jeszcze raz! Gra kończy się w chwili, gdy zabraknie kart w talii bąbelków. Wtedy gracze kończą swoje tury i na koniec liczą perły widoczne na żetonach zdobytych zwierząt morskich. Wygrywa najlepszy poławiacz pereł. Świetne jest to, że do samego końca gry nie wiadomo, kto zwycięży. Liczba żetonów nie przekłada się na liczbę pereł. To bardzo ważny aspekt gry. Dzieci z napięciem grają do samego końca, licząc po cichu na swoją wygraną.
Ciekawa jest podróż batyskafem. Wiele nauczy i da mnóstwo frajdy, mimo swojej ogromnej prostoty. Zapoznaje dzieci z różnymi stworzeniami morskimi i pokazuje ich różnorodność. Również z matematycznego punktu widzenia to bardzo wartościowa gra. Uczy czym jest głębokość, co kiedyś przekształci się w łatwość przyswajania liczb ujemnych na osi. Uczy prostego przeliczania i szacowania. Pokazuje konsekwencje niedoszacowania, ryzyka związanego z losowością. Pomaga też w liczeniu tym młodszym graczom – zamiast dodawać liczby, mogą po prostu kolejno liczyć bąbelki lub perły. Dzieciaki mocno koncentrują się na grze. Podobnie i ich rodzice. Wszyscy się dobrze bawią. Mnie szczególnie przypadł do gustu wariant zaawansowany, w którym punktacja wygląda trochę inaczej, a przez to gracze zdobywają już konkretne zwierzęta i mocniej patrzą na ręce konkurencji. Po podliczeniu pereł, punkty zdobywa się za przewagi w żetonach przypisanych do danej głębokości. Dobrze się gra w 2-4 osób, różnica regulowana jest tylko liczbą żetonów na planszy, stale uzupełnianych do wartości granicznej.
Batyskaf to kolejny dowód na to jak fajny pomysł można przekuć na ciekawą grę. Życzę Grannie kolejnych tak udanych edycji konkursu, a wam kreatywności.
Grę przekazało wydawnictwo:
Grę kupicie w sklepie www.planszomania.pl