Małe gry od Egmontu #1

Wydawnictwo Egmont wydało właśnie 3 małe gry dla najmłodszych i trochę starszych graczy. To „Criss Cross” Reinera Knizii, „Kaczki” Johannesa Krennera i „Basia w zoo” Toma Delmé. Te dwie pierwsze to gry rodzinne od 7-8 roku życia, ta ostatnia przeznaczona jest dla przedszkolaków.

Criss Cross: kostka i krzyżyk to hit minionego wieczoru. Super szybka gra w zakreślanie tak się nam spodobała, że zużyliśmy już połowę bloczka. Mini gra zawiera 2 bloczki, ołówki dla 6 graczy i 2 kostki. Zasady są bardzo proste, a mimo to gra niesamowicie wciąga. Każdy gracz otrzymuje kartkę z polem gry o wymiarach 5×5 pól. Pierwsze oznaczone pole wypełnia się jednym z 6 symboli z kości, zwracając uwagę, by każdy uczestnik użył innego symbolu. Pozostałe 24 pola zapełnia się, przy właściwym gospodarowaniu przestrzenią, w ciągu 12 rund.

Na początku rundy gracz rzuca 2 kośćmi. Każdy musi narysować wskazane przez nie symbole na swoim arkuszu. Symbole można umieścić w dowolnym miejscu pola gry, ale oba muszą sąsiadować ze sobą (stykać się bokami). Gra kończy się w chwili gdy nie można już umieścić symboli na arkuszu. Niektórzy gracze kończą wcześniej od pozostałych, jeśli pozostawili jakieś wolne, pojedyncze pola. Zwycięża gracz z największą liczbą punktów obliczaną zgodnie z zasadami:

  • Punkty uzyskuje się z każdego rzędu i kolumny, w wersji zaawansowanej również za środkową linię ukośną.
  • Za 2 takie same symbole sąsiadujące ze sobą w rzędzie lub kolumnie gracz otrzymuje 2 punkty, za 3 symbole – 3 pkt., za 4 symbole – 8 pkt., za 5 symboli – 10 pkt., w wersji zaawansowanej punkty z linii ukośnej liczone są podobnie, ale podwaja się je.
  • W wersji zaawansowanej każdy rząd i kolumna przynosząca standardowo 0 punktów, daje ich w tej wersji -5.

Wersja solo to po prostu bicie własnego wyniku i osiąganie nowych zabawnych tytułów, poczynając od kolumniarza, szeregowego, pogromcy, superspeca, a kończąc na mistrzu.

Rundy toczą się jednocześnie i bardzo szybko. Nawet długodystansowi analizatorzy dostają zastrzyk przyspieszający. Dzięki małemu polu gry i banalnym zasadom nie ma przestojów. Oczywiście podjęte decyzje nie zawsze są słuszne, ale cóż, nie da się przewidzieć losowych wyników z rzutów kośćmi. Mimo losowości, to gracz decyduje o przestrzennym zagospodarowaniu pola gry. Próbuje tak rozmieszczać symbole, by w ostatecznym bilansie mieć jak najlepsze wyniki. I w tym tkwi właśnie cała zabawa. Losowość i zmniejszające się pole gry podnoszą ciśnienie. Pierwsza, próbna rozgrywka będzie pewnie potraktowana bez większego przejęcia. Tak jak u nas. Zaś od drugiej, walka o punkty będzie bezwzględna. W naszej czwartej rozgrywce wprowadziłyśmy z córką już zasady zaawansowanej punktacji i już inaczej ze sobą nie gramy. Za to, jeśli gramy z moją 70-letnią mamą nadal stosujemy tę prostszą wersję. Po prostu na wieść, że są punkty ujemne, mama stwierdziła, że woli grać bez nich. Ach, ten lęk przed przegraną ;-).

Ta malutka gra jest niesamowita w swojej prostocie. Jest szybka, do rozegrania w kilka minut, w sam raz dla tych co mają mało czasu, a ktoś z domowników ma chęć na granie. Jak tego czasu jest więcej, to wiadomo, że na jednej partyjce się nie kończy. Można jak u nas, podsumować wyniki ze wszystkich rozegranych gier i zwycięzcą ogłosić osobę, która ma najwięcej punktów. To wydłużone oczekiwanie na wynik końcowy, mobilizuje graczy do ciągłej walki o punkty. Czy ta mini gra wszystkich zachwyci? Wiadomo, malkontenci się znajdą, szczególnie wśród graczy wagi ciężkiej, uznających tylko suche eurasy lub krwiste ameritrashe. Jednak wierzę, że na mini gry i wśród nich jest zapotrzebowanie. Zaś reszta graczy będzie zachwycona.

0 Udostępnień