Dzień i Noc – w dzień i w noc
Chiński teatr cieni, w którym za podświetlonym półprzezroczystym ekranem animowano stylizowane sylwetki ludzi i zwierząt, powstał około III wieku p.n.e. Dzięki podbojom mongolskim trafił w XII w. na Bliski Wschód i do Europy. Ta mała forma teatralna bądź jej elementy wykorzystywane są do dziś. Jeśli chcecie wiedzieć co ma wspólnego dengyingxi, czyli teatr latarnianych cieni, z łamigłówką z serii Smart Games wydaną przez polskie wydawnictwo Granna, to zapraszam do przeczytania tej recenzji.
„Dzień i noc” zostało stworzone przez Raf Peeters’a, autora wielu łamigłówek nagradzanych na całym świecie. W Polsce otrzymało dwie nagrody: w 2009 r. tytuł Superprodukt w kategorii programy i materiały edukacyjne; w 2010 r. wraz z łamigłówkami „Mądry zamek” i „Kamelot” nagrodę główną w konkursie „Świat Przyjazny Dziecku”, w kategorii zabawki dla dzieci w wieku 3-7 lat. Łamigłówka ta przeznaczona jest dla najmłodszych graczy, czyli dzieci w wieku od 2 do 5 lat. Wśród starszych dzieci nie wzbudza specjalnych emocji – zabawa zgodnie z instrukcją przebiega bardzo szybko, raczej z ciekawości czym młodsze rodzeństwo bądź koleżeństwo się bawi. Z racji tego iż dzieci są zadziwiająco kreatywne do innych zabaw też się nadaje.
Dzień…
W pudełku otrzymujemy: 10 drewnianych klocków, drewniany statyw z trzema bolcami i książeczkę z zadaniami do rozwiązania. Wykonanie jest naprawdę rewelacyjne: solidne i bezpieczne klocki, precyzyjne kształty, dobrze naniesione kolory i wzory. Cieszy i oko, i rękę, nie tylko dziecka, ale i rodzica poszukującego dobrych, w miarę naturalnych (tj. nie plastikowych) zabawek. Instrukcja ma formę kalendarza na biurko – można ją ustawić i obracać kartki z zadaniami niczym upływające miesiące. U mnie sprawdziła się jednak forma leżąca, bo bawimy się siedząc na podłodze. Mam zastrzeżenie co do grubości kartek z zadaniami – są cienkie i niestety szybko pojawiają się na nich ślady użytkowania (zagniecenia i naderwania przy spirali). Celem gry jest ułożenie klocków na statywie zgodnie z wytycznymi z instrukcji. Są to więc drewniane puzzle, przypominające trochę trójwymiarowy chiński tangram bądź starogrecki stomachion. W przypadku tangramu złożonego z 7 klocków różnych ułożeń jest ponad 5900, w tej łamigłówce na szczęście dostajemy tylko 48 zadań. Są one podzielone zgodnie ze stopniem trudności od poziomu starter, przez junior, ekspert do master. Połowa zadań to tzw. zadania dzienne. W dzień wszystko widać – kształt i kolor.
Wszystko jest wtedy łatwiejsze. Klocki mają różne kształty dzięki czemu można ułożyć formy przypominające m.in. domek, drzewo i człowieka (a nawet dwa ludziki – wg mojego dziecka ten większy to ja, a ten mniejszy to ono). Można też poćwiczyć nazywanie kolorów i wzorków, albo też rysowanie/odrysowywanie kształtów. Ten zestaw zadań jest bardzo trudny dla dwulatków i raczej nieodpowiedni na ich poziom (zadania są zalecane dla dzieci od trzeciego roku życia). Moje ponad dwuletnie dziecko przez trzy tygodnie nie interesowało się tymi klockami, wreszcie zaczęło samo układać co mu się podoba, a nawet dwa zadania z poziomu starter razem udało się ułożyć. Czterolatek, który nigdy nie miał do czynienia z takimi łamigłówkami, bardzo wolno układał kilka pierwszych zadań, następne zadania dzienne pochłonęły go całkowicie i rozwiązywał je bardzo sprawnie z błyskiem w oku. Pięciolatek nawet nie chciał słyszeć o wersji dziennej. Ciekawym pomysłem jest zastosowanie różnej długości bolców w stojaku. Większość dzieci myli stronę lewą i prawą. Dlatego jeśli kształt zostanie wybudowany na bolcu o niewłaściwej długości, wtedy część konstrukcji spadnie.
… i noc
Druga połowa to zadania nocne i jak to w nocy bywa nie widać prawie nic poza konturami. Podobnie jak w chińskim teatrze cieni. Jednak prostota i nietypowość bardzo przyciąga uwagę. Jest to trudniejsza wersja gry. Klocki są tak skonstruowane, że większość z nich pasuje do siebie na tyle precyzyjnie, by w tej wersji dawać w miarę jednolite konstrukcje. Dzięki temu dziecko musi sporo pogłówkować w jakiej kolejności poukładać wszystkie dostępne klocki. Istnieje możliwość sprawdzenia poprawności rozwiązania – wystarczy obrócić instrukcję co oznacza, że najbliższe zadanie dzienne jest rozwiązaniem zadania nocnego. Dla dzieci nie jest oczywiste, że dany klocek np. w kształcie walca ma kontury prostokąta. Ta wersja zadań przydaje się również do oswajania dziecka z ciemnością, a mnie natchnęła do robienia teatrzyków cieni w dwóch wersjach: przy słonecznej pogodzie oglądamy jakie kształty mają cienie rzucane przez przedmioty, zaś wieczorem urządzamy sobie spektakle z prześcieradła, lampki biurkowej i różnych zabawek. Samo rozwiązywanie zadań nocnych sprawiło czterolatkowi sporo kłopotów i po dwóch zadaniach dziecko się zniechęciło, wróciło do wersji dziennej. Pięciolatek był zafascynowany tylko tą wersją i codziennie rozwiązywał po kilka zadań.
Pomysł nie jest nowy czyli podsumowanie
Ktoś może powiedzieć, że tego typu zabawek jest mnóstwo. Sama mam zresztą zestaw klocków nakładanych na 3 bolce, zakupiony w lokalnym markecie za naprawdę niewielkie pieniądze. Mam też puzzle z serii tangram, które moje małe dziecko uwielbia, mimo, że nie potrafi rozwiązywać zadań. Zabawę w teatr cieni można urządzić niewielkim kosztem. Poza tym i cienie, i układanie klocków jest znane od wieków. Czyżby nihil novi sub sole? A właśnie, że jest! Połączenie wszystkich wspomnianych powyżej elementów w łamigłówkę daje narzędzie naprawdę bardzo przydatne w rozwoju małych dzieci. W specyficzny sposób rozwijają się: zdolności motoryczne i koordynacja wzrokowo-ruchowa, logiczne myślenie, spostrzegawczość i wyobraźnia przestrzenna. Dziecko uczy się patrzeć na świat z innej (nocnej) perspektywy, dostrzegać nie tylko szczegóły, ale także cechy ogólne, co często stanowi duży problem w edukacji szkolnej. Na koniec podam przykłady, gdzie wykorzystuje się naukę płynącą przede wszystkim z zadań nocnych: w jednym z podręczników do matematyki z klasy szóstej jest zadanie, w którym trzeba podać kształt cienia rzucanego przez przedmiot oświetlany z różnych stron; wykonując rysunki na zajęciach z plastyki trzeba zacząć od ogólnego kształtu; w technikum bądź na uczelniach technicznych, na zajęciach z rysunku technicznego trzeba umieć robić rzuty przedmiotów; projekty inżynierskie też wymagają podobnych umiejętności. Po co się stresować na „starość” nieumiejętnością postrzegania, jak za młodu, poprzez zabawę, można się tego wszystkiego nauczyć. Jak się okazuje stare pomysły w nowej odsłonie potrafią być naprawdę udane.
Tekst pierwotnie opublikowałam na łamach GamesFanatic.pl