Kragmortha
Ostatni okres świąteczny bardzo sprzyjał mojemu planszówkowemu hobby. Sporo rozgrywek w różne tytuły, starsze i nowsze, poważne i takie całkiem wesołe. W tej ostatniej kategorii mieści się gra, już niemłoda, ale przypomniana przez wydawnictwo Black Monk – Kragmortha.
Pierwszy raz w życiu miałam do czynienia z grą… prześmiesznie niehigieniczną, nieestetyczną, paskudną. Wyobraźcie sobie, że gracie w towarzystwie osoby mocno pocącej się, na którą spada straszliwa klątwa Rigor Mortisa. Klątwa przerażająca przede wszystkim właściciela gry. Klątwa, której przebieg wyraża się słowami „Trzymaj tę kartę pod pachą i nie pozwól, żeby spadła”. Ze względu na tę klątwę i kilka innych, musiałam nawet zorganizować zamienniki kart – kartoniki tej samej wielkości wykonane z bloku technicznego. Takie jednorazowe, które uchronią karty przed zniszczeniem. Okazało się, że koszulki na karty to zbyt mała ochrona.
Można się już domyślić, że Kragmortha to gra, w której wykonuje się jakieś czynności. Jest grą bardzo lekką, śmieszną, podoba się osobom potrafiącym się wyluzować i dobrze bawić, czyli… nie jest dla każdego. Nie zdziwcie się więc, jeśli usłyszycie „Ta gra jest tak głupiutka, że szkoda na nią czasu”. To prawda, głębi w niej nie ma, ale czy jest jakaś głębia w większości gier imprezowych? W tego typu grach chodzi przecież o coś innego – o dobrą zabawę, śmiech i sympatycznie spędzony czas.
Gracze wcielają się w gobliny krzątające się po bibliotece Rigor Mortisa. Ich celem jest zdobycie jak największej liczby ksiąg Rigora Mortisa (karty Księgi Zaklęć), przy jednoczesnym unikaniu straszliwych zaklęć rzucanych przez niego. W tym zawiera się cała strategia. W zależności od liczby graczy (2-8), liczba dostępnych pól biblioteki jest zmienna. To właśnie po tych polach poruszane są gobliny lub ich pan. Na każdym polu znajduje się symbol, który widnieje również na kartach ruchu. W swojej turze gracz zagrywa z ręki odpowiednią kartę ruchu (standardowo dysponuje 3), tak by znajdujący się na niej symbol pokrywał się z symbolem pola sąsiadującego z pionkiem danego goblina. Gracz sam decyduje jaką zagrywa kartę i o ile pól się poruszy (maksymalnie o 2 jeśli pozwala na to odpowiednia kombinacja symboli). W trakcie ruchu gracz może napotkać:
- innego goblina – następuje proces przepychania o 1 pole, co rzadko zdarzało się przy 2-3 graczach i pozbawiało grę części negatywnej interakcji;
- Rigor Mortisa – spotkania odbywają się z własnej nieuwagi, w wyniku przepchnięcia goblinów lub poprzez zagranie przez innego gracza karty poruszającej go. Takie spotkanie jest równoważne otrzymaniu kary w postaci karty Złowieszczych Spojrzeń;
- teleport – gracz losowo dociąga żeton wskazujący konsekwencje stanięcia na tym polu, można zyskać kartę Księgi Zaklęć, Złowieszczych Spojrzeń lub tylko przemieścić się do innego teleportu;
- biurko z kartami Księgi Zaklęć.
Cała zabawa w tej grze opiera się na 2 rodzajach kart: Księgi Zaklęć i Złowieszczych Spojrzeń. Te pierwsze pomagają, te drugie przeszkadzają, ale też wywołują ogromną wesołość. Te pierwsze trzeba gromadzić, bo rozstrzygają remisy; tych drugich należy unikać, bo gracz z najmniejszą ich liczbą na koniec gry wygrywa. Karty Złowieszczych Spojrzeń występują w 7 rodzajach, a każdy rodzaj może pojawić się u gracza tylko raz. Posiadacz takiej karty musi do końca gry np. trzymać kartę w określonym miejscu, mieć otwarte usta, wystawiony język, stać na 1 nodze, mieć zaciśnięte pięści, utrzymywać ręce lub palce w odpowiednich układach, reagować w odpowiedni sposób na określony wyraz albo unikać jakiś wyrazów. Wykonywanie akcji z pojedynczej karty jest czasem trudne i wywołuje lawinę śmiesznych sytuacji oraz komentarzy, jednoczesne wykonywanie kilku akcji jest jeszcze zabawniejsze. Akcje bywają również paskudne jak w przypadku spoconych pach, nadmiernego otwierania paszczy czy ślinienia się przy wysuniętym języku. Karty Księgi Zaklęć pomagają właścicielowi 1 raz w ciągu gry. Mogą one anulować działanie karty Złowieszczych Spojrzeń, zwiększać liczbę kart lub liczbę pól ruchu, przesuwać Rigor Mortisa w określone miejsca, wymieniać karty ruchu, szkodzić innym graczom.
Atrakcyjność Kragmorthy opiera się nie na mechanice, ale na sytuacjach jakie powstają w trakcie wykonywania akcji z kart Złowieszczych Spojrzeń oraz zależy od współgraczy. Rozgrywki w jakich uczestniczyłam były pełne zabawnych sytuacji i komentarzy, których nawet nie da się przytoczyć. To trzeba samemu zobaczyć i przeżyć. Gra sprawdza się raczej w młodszym towarzystwie lub wśród dobrych znajomych. Jeden sztywniak potrafi zepsuć całą grę. Na szczęście wiem kim on jest i więcej zaproszenia do gier imprezowych nie dostanie ;-). Kragmortha ma 3 mankamenty: jest bardzo losowa (co szczególnie odczuwa się przy wejściu na pole teleportu); im mniej graczy, tym nudniej; przy zbyt częstym graniu szybko się znudzi. Polecam więc grać w co najmniej 4 osoby i nie podawać tej gry jako główne danie wieczoru w domu czy pubie.
Grę przekazało wydawnictwo: