Miau!
Wszystkie gry wymagające spostrzegawczości i refleksu wzbudzają sporo pozytywnych emocji. Nie ważne czy jesteś dorosłym, czy dzieckiem – zawsze dobrze się bawisz. W ogólnym zarysie, takie gry nie różnią się między sobą mechaniką, ale za to poziomem skomplikowania, tematyką i oprawą graficzną. Stąd powstał ogólny podział na gry dziecięce i dla starszych graczy.
Biorąc do ręki grę dziecięcą Miau przeczuwałam, że jako dorosły też się świetnie przy niej będę bawić. Nawet lepiej, ze względu na sympatyczny temat, a co za tym idzie ładną oprawę graficzną. Radość dopełniło solidne wykonanie, choć stwierdziłam, że na wielkie dłonie dorosłych niektóre elementy są zbyt małe. Daliśmy jednak radę, a na grze nie zawiodłam się.
Gra przeznaczona jest dla 2-4 graczy i w każdym składzie osobowym przebiegała równie dobrze. Myślę, że to dzięki dobremu dopasowaniu elementów gry do liczby graczy. Grać w nią mogą już 5 latki, a na przykładzie mojej 5,5 latki, która już po pierwszej rozgrywce zaczęła bez forów pokonywać starszą ekipę, mogę ją zarekomendować do tego wieku (tylko pamiętajcie, dzieci są różne). Nie będę ukrywać, każda rozgrywka to zacięta walka. Tak zacięta, że na stole wszystko podskakuje, bywa, że i spada na podłogę, a nawet odwraca się na drugą stronę – do gry trzeba więc dołożyć czujność. Konieczne w tej grze spostrzegawczość i refleks wywołują sporo napięcia, rozładowywanego głośnymi i zabawnymi komentarzami, mnóstwem śmiechu i pozytywnych emocji.
Co to za gra? To gra o polowaniu na przysmaki, na myszki, a bywa, że i na kota. To gra, w której zdobywa się punkty zwycięstwa, ale też można zostać wyeliminowanym z rozgrywki. To gra, w której te 2 elementy utrzymują napięcie do samego końca.
W zależności od liczby graczy, przygotowuje się pole gry złożone z różnej liczby płytek przysmaków (6 rodzajów) i płytek z mysią norką. Zawsze jest o 1 płytkę danego rodzaju mniej niż wynosi liczba graczy, dzięki czemu najwolniejszy gracz ponosi srogie konsekwencje. W grze używa się również 1 płytkę z kotem. W swojej turze gracz rzuca 2 kostkami i wszyscy jednocześnie próbują wykonać akcję z nimi związaną:
- na kościach są: śpiący kot i przysmak – gracze jak najszybciej muszą uderzyć płytkę z przysmakiem wskazanym przez kostkę i zdobywają 1 PZ, oznaczany na planszy punktacji;
- na kościach są: polujący kot i przysmak – gracze jak najszybciej muszą uderzyć płytkę z mysią norką, kto nie zdąży tego 1 myszka, z 4 posiadanych, zostaje złapana przez kota (żeton myszki odwracany jest na drugą stronę); 4 złapane myszki danego gracza oznaczają jego eliminację z gry;
- na kościach są: pies i przysmak – gracze mają do wyboru albo uderzenie określonego przysmaku (dostają za to punkt), albo uderzenie płytki z kotem – pies goni kota, a uwolniona myszka harcuje (gracz z powrotem odwraca żeton wcześniej złapanej myszki).
Zwycięża gracz, który jako pierwszy zdobędzie 10 PZ lub jako jedyny pozostał w grze. Jak widać, wszystko w grze zależy od rzutu kością, spostrzegawczości i refleksu.
Prawdopodobieństwo wyrzucenia psa (oczywiście na kości) to zaledwie ⅙, polującego kota ⅓. Do tego mniej płytek niż graczy i zabawa w takiej ciasnocie murowana. Dzieci świetnie się bawią i co równie ważne dorośli nie nudzą się przy tej grze. Dorośli tym najmłodszym graczom ciągle dają fory i podkładają się, ale jeśli już dzieciaki wyćwiczą się, albo są starsze warto grać jak równy z równym.
Tematycznie gra bardzo mi się podoba, bo dzieci uwielbiają zwierzęta. Gra jest również łagodna w tematyce łowieckiej – kot tylko łapie myszy, bawi się nimi, a nie zjada od razu, więc zawsze jest czas na ich uratowanie (pomijając prawdopodobieństwo wykonania prawidłowego rzutu). Jako dorosły nie miałam żadnych dylematów odnośnie łapanych żetonów myszek, dzieci zauważyły, że na żetonach jest mysia rodzina – kogo więc oddać w łapy kota?
Na koniec krótko i treściwie: jest dynamicznie, jest wesoło, jest świetnie. Polecam dla dzieci i ich rodziców!
Grę do recenzji przekazał wydawca: